Barbara i Grzegorz, czyli na tropie historii

Prowadzony przez nich profil na Facebooku obserwuje ponad 30 tysięcy aktywnych użytkowników. To dużo, biorąc pod uwagę, że nie są gwiazdami telewizji a pasjonatami historii Radomia i regionu. Oboje, z detektywistycznym zacięciem poszukują informacji, później sklecając w całość ich fragmenty. Robią to tak dobrze, że część internautów uważa, że są pracownikami… Wydziału Historii Urzędu Miejskiego.
„Radom. Retrospekcja” to strona na portalu Facebook poświęcona wspomnieniom o Radomiu. Profil obserwują nie tylko mieszkańcy miasta, ale też internauci z najodleglejszych krańców Ziemi. Poza Europą wśród użytkowników znajdziemy internautów z Indii, RPA, Meksyku, Argentyny, Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Australii.
Wszyscy internauci, których zapytaliśmy o opinię na temat strony i jakości udostępnianych informacji byli jednomyślni: profil jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych wizytówek miasta. Ocenili też wysoko zaangażowanie twórców portalu i częste aktualizacje postów. Jedno pytanie pozostawało zazwyczaj bez odpowiedzi: kto jest twórcą portalu…
Historia nie tak odległa
Jest rok 2014. W pewien marcowy wieczór, ekonomistka z wykształcenia, kielczanka z pochodzenia, Barbara Łopyta zrobiła coś, o czym myślała od dawna. Jako pasjonatka historii lokalnej, tej nieopisanej w książkach i w przewodnikach, założyła stronę na profilu społecznościowym, aby nie tylko podzielić się tym, co m.in. znajduje w archiwach i starych gazetach, ale żeby znaleźć osoby, które jak ona czują ducha miasta.
Przez kolejne 3 lata profil prowadziła sama. Wspomagali ją użytkownicy, którzy dołączali swoje materiały, zazwyczaj zdjęcia Radomia z pierwszej połowy ubiegłego wieku. Jednym z bardziej aktywnych komentatorów był Grzegorz Siek.
Połączył ich Wielki Test Wiedzy o Radomiu. „Bardzo chciałam wziąć w nim udział. Szukałam pozostałych członków drużyny. Tak trafiłam na Grzegorza, który z wielką znajomością tematu komentował posty Retrospekcji. Zapytałam czy przyjdzie, zgodził się i… tak słowo do słowa powstał dzisiejszy zespół redakcyjny Radom.Retrospekcja” – wspomina Barbara.
Udział w teście był też marzeniem Grzegorza. Podobnie jak Barbara, nie jest zawodowym historykiem. Z ogromnym uśmiechem mówi o sobie, że jest radomianistą oraz „wykształconym „listonoszem” czyli „ekonomistą ukierunkowanym na zagadnienia obrotu pocztowego”. „Od ponad ćwierć wieku pracuję też „w papierach” czyli jestem sprzedawcą gazet. Choć jestem radomianistą, związanym z naszym miastem od kilku pokoleń, a z Ziemią Radomską „od zawsze” to nie mieszkam w Radomiu” – dodaje.
I jak wspomina, nie był pierwszym, ani drugim wyborem Barbary w kompletowaniu zespołu do testu: „W 2017 roku Barbara miała wielką ochotę sprawdzić się w Wielkim Teście Wiedzy o Radomiu, a jak wiadomo, potrzebna do tego jest trzyosobowa drużyna, najlepiej taka, która coś wie i jest ze sobą zgrana. Namówiła Jerzego Blejsza, znawcę historii miasta, ale potrzebny był jeszcze ktoś. Z tego co wiem kilku miłośników miasta nie podjęło wyzwania i tak, jako ósmy czy dziesiąty wybór, padło na mnie. Zapytała, czy bym chciał? Jak miałem nie chcieć, jak udział w nim był moim marzeniem. Podczas testu, choć wynik nie był olśniewający, fajnie się bawiliśmy, a pomiędzy członkami zespołu coś zaiskrzyło. Zaiskrzyło na tyle, że napisałem kilka postów „po swojemu” i wysłałem do Retrospekcji. Basi spodobało się, poprosiła o kolejne. Zaproponowała, abym publikował na profilu pięć postów tygodniowo. W pewne słoneczne, wiosenne, sobotnie popołudnie oznajmiła mi, że wraz z nią jestem częścią zespołu Radom. Retrospekcja. W ten sposób „trafiła kosa na kamień” albo inaczej „trafił swój na swego”.
I choć od razu drużyna Radom. Retrospekcja nie sięgnęła po zwycięski laur, to udało się to w 2018 roku.Drużyna w składzie Barbara Łopyta, Jerzy Blejsz i Grzegorz Siek zdobyła 50 punktów na 60 możliwych, co pokazuje, jak trudne pytania przygotowują organizatorzy imprezy.
Grupa, czyli dopełnienie
Każda inicjatywa, jeśli chce się rozwijać, nie zrobi tego bez ludzkiej aktywności. Profil szybko się rozwijał – zdjęć i wycinków z przedwojennych gazet przybywało. Komentarzy internautów pod postami było tak wiele, że organizacyjnie ciężko było utrzymać wszystko w ryzach. Zapanowanie nad komentarzami, zwłaszcza w jednym czasie, a dotyczącymi wielu postów wymagało pójścia krok dalej.

Przy profilu zaczęła działać otwarta grupa. „Powstała, aby bez naszej ingerencji Czytelnicy mogli się wymieniać materiałami. Myśleliśmy sobie… może ktoś napisze, może nie, ale stworzyć miejsce warto. Skala interakcji nas bardzo pozytywnie zaskoczyła. Zainteresowanie historią lokalną stało się „modne”. Ludzie chcą mieć reprodukcję starych zdjęć czy pocztówek w swoich biurach, czy sklepach. Są oczywiście też tacy, którzy np. nabyli zdjęcie na eBayu i nie chcą, by ono się pojawiło gdziekolwiek. Bardzo trudno w wypadku starych zdjęć udowodnić, że dana osoba posiada prawa autorskie, więc odpuszczamy. Żal jednak tych setek cennych materiałów, których radomianie nigdy nie zobaczą” – zauważa Barbara.
Co lubimy, co nas zadziwia
Największe zainteresowanie radomian wzbudzają jednak posty, które wywołują wspomnienia. Profil i grupa pełne są zdjęć Radomia z czasów minionej epoki, na których widzimy stare fontanny, pawilony handlowe, miejsca pracy – czyli Zakłady Metalowe lub Radoskór. To są miejsca, z którymi musiała się zetknąć każda rodzina mieszkająca w mieście, stąd też sentyment.
„Hitem Retrospekcji zawsze będą randki na dawnych fontannach, seanse w kinach Hel i Bałtyk, zapach kawy w Delikatesach, kawa z Pewexu i Sofixy kupowane „jak leci” w sklepie firmowym. Właściwy rozmiar butów załatwiało się dopiero po wyjściu ze sklepu, wymieniając się z innymi kupującymi” – opowiadają prowadzący portal.
Ale, jak mówią, wszystko zależy od Czytelników. Spośród ponad ośmiu tysięcy dotychczas zamieszczonych postów, były też mówiące o UFO nad Radomiem czy o słynnej w kraju „radomskiej szkole złodziei”.
„Zamieszczane informacje mają popularyzować i odczarowywać Radom, zaznajamiać mieszkańców z historią, przypominać i wyjaśniać wydarzenia z przeszłości” – dodaje Grzegorz.
Choć sam mówi, że historię regionu zgłębia od ponad czterdziestu lat, to sam potrafi być czasem zdziwiony tym, co wyszpera. Przykłady? Miesiąc miodowy Barbary Radziwiłłówny i Zygmunta Augusta spędzony na zamku królewskim w Radomiu czy informacje o parku, w którym rosły egzotyczne rośliny sprowadzane z całego świata, a po alejkach przechadzały się pawie. Grzegorz jest zapalonym fanem radomskiego sportu, dlatego mocno zaskoczony był tym, że Kazimierz Paździor, mistrz olimpijski z 1960 roku, jedyny w dotychczasowej historii, nie był przez nikogo witany na dworcu kolejowym po powrocie z Rzymu.
Z kolei Barbarę fascynuje okres międzywojenny i nieprawdopodobnie szybki okres rozwoju miasta w tym czasie „Odwaga, determinacja i absolutny brak kompleksów ówczesnych decydentów. Fabryka samochodów w mieście powiatowym? Proszę bardzo.” – opowiada z uśmiechem.
Oboje wiedzą, że nie zawsze nad Radomiem świeciło jednak słońce. Będąc obiektywnymi, upubliczniają też historie i wydarzenia, które niekoniecznie napawają dumą. „Staram się widzieć to, co dobre nam się zdarzyło. Ale mało wspominamy choćby początek XIX wieku, kiedy Radom znaczył tyle co Skaryszew czy Zwoleń. Nie chcemy pamiętać o wszystkich wydarzeniach z okresu II wojny światowej, na przykład powstania w niemieckiej fabryce obuwia drużyny piłkarskiej, późniejszego Radomiaka. Z czasów PRL też pewnie znajdziemy kilka takich zdarzeń, choćby narzucenie przez władze partyjne fuzji RKS Broń z Kołem Sportowym Gwardia” – opowiada Grzegorz.
Niczym detektywi
Zanim post się ukarze, musi być sprawdzony i wiarygodny. To podstawowe założenie udostępnianych przez Barbarę i Grzegorza informacji. Większość Czytelników profilu również fascynuje się historią, więc każdy błąd zostałby im szybko wytknięty. Dlatego nie idą na łatwiznę, nie umieszczają niekompletnych informacji. A ich zdobycie czasem trwa.
„Czytamy stare gazety, czytamy komentarze pod postami i… drążymy temat. W którejś z dawnych radomskich gazet pojawił się tytuł „Tylko Napoleon nie pochodził z Radomia”. W tym duchu staramy się znaleźć ciekawostki, które łączą Radom z różnymi wydarzeniami czy osobami. A życiorys Napoleona i jego otoczenia bardzo uważnie studiujemy i ten związek z Radomiem prędzej czy później się pojawi” – śmieje się Barbara.
„Wiele historii opowiedziała mi babcia „wychowana na Nowym Świecie”. Ponadto bardzo lubię drążyć temat, gdzieś pojawia się ziarenko, dwa lub trzy słowa i to daje asumpt do poszukiwań całej reszty tematu. Jedna informacja rodzi następną, równie ciekawą. Informacje, o których mało kto wie lub nie kojarzy, są gdzieś ukryte w publikacjach, nieraz trzeba dwie, trzy informacje scalić w jedną. Bardzo wiele historii mam w głowie, sam niejednokrotnie nie wiem skąd, ale są i takie, których potwierdzenia szukam tygodniami czy nawet latami” – już poważniej dopowiada Grzegorz.
Nie tylko w sieci
Radom. Retrospekcja to też Retrospotkania, organizowane wspólnie z Resursą Obywatelską.
„Drugi wtorek miesiąca zarezerwowany dla miłośników lokalnej historii” – podkreślają zgodnie Barbara i Grzegorz. Wydawałoby się, że grono będzie mocno ograniczone do radomskich historyków czy nauczycieli a okazało się, że Retrospotkania są dla wszystkich. Radomianie poszukują tam nie tylko ciekawostek z historii miasta, ale także elementów, które mogą połączyć z czymś, co każdemu jest najbliższe, z opowieściami z dziejów własnej rodziny.
O kryminalnej przeszłości miasta, całej grupie drobnych i całkiem poważnych rzezimieszków najlepiej opowiadać… na miejscu zbrodni i występków. Tak Radom. Retrospekcja wspólnie ze Stowarzyszeniem Droga Mleczna oprowadziła radomian po „szemranym Radomiu”.
Retrospekcja – specjalny wydział Urzędu Miejskiego
Profil, choć prowadzony przez nich społecznie, poza godzinami pracy zawodowej, utożsamiany jest… z Urzędem Miejskim. Bo internauci nie tylko komentują czy zamieszczają własne posty w grupie profilowej. Również korespondują z twórcami Radom. Retrospekcja.
Czasem rozmowy trwają do późnych godzin nocnych polskiego czasu. Barbara i Grzegorz odpowiadają bowiem na pytania osób z… Madagaskaru czy Nigerii. Czytelnicy piszą o swoich wspomnieniach, poszukują „ciągu dalszego” historii rodzinnych. Piszą też wiadomości, myśląc, że oboje reprezentują jakiś wielki dział historii w Urzędzie Miejskim lub Muzeum Historii Radomia.
„Są też Czytelnicy, którzy obiecują sobie i nam, że jak tylko pojawią się w Radomiu to koniecznie muszą się z nami spotkać. Jest to bardzo miłe. Inni z kolei przysyłają nam na skrzynkę mailową zdjęcia dawnego Radomia z rodzinnych archiwówczy proszą o załatwienie przeróżnych spraw. W końcu dla niektórych jesteśmy oficjalnie Wydziałem Historii Miasta Radomia” – śmieje się Grzegorz.
Paradoksalnie, o historii nie dyskutują tylko z osobami starszymi. Są też i młodzi ludzie, czasem nawet uczniowie.
Młodzi również interesują się tą mniej oficjalną historią miasta, jaką reprezentujemy. Może nie pokazuje tego w sposób do jakiego jesteśmy my, trochę starsi od młodzieży przyzwyczajeni. Świadczą o tym interakcje na profiluczy na grupie. Myślę, że i Radom. Retrospekcja przyczynia się do zainteresowania młodych ludzi historią Radomia. Młody człowiek musi mieć impuls do działania, impuls, który wychodzi od nauczycieli czy pasjonatów miasta. Musi „połknąć bakcyla”, musi zobaczyć historię, usłyszeć ją” – opowiada Grzegorz.
Dlatego pracują według niewypowiedzianej na głos zasady: „Słyszałeś o chytrej babie? A słyszałeś, jak radomianka przegoniła Szwedów?”. Ich zdaniem miasto ma tak bogatą historię, że podobnych materiałów wystarczy na długo.
Praca zdalna opanowana do perfekcji
Choć Barbara i Grzegorz wspólnie nad profilem pracują już kilka lat, to… widują się rzadko. Barbara twierdzi, że może kilka razy w roku. Zamiast spotkać się, wolą wieczorem szukać kolejnych historii, aby je udostępnić.
„Ambicjonalnie chcemy zaoferować coś interesującego. Kiedyś wysłano nam zdjęcie pary, która spacerowała ulicą Radomia. Czytelnicy wiele dni zastanawiali się którą z ulic, porównując bruk i ledwie widoczne detale architektoniczne. Ciekawa była też sama para, której miłość była niezwykle burzliwa i znalazła swój opis w kronikach kryminalnych radomskich gazet. Takie historie są swoistą siłą napędową do wieczornych poszukiwań. A ile ludzi, tyle ciekawych i czasem zaskakujących historii” – tłumaczy Barbara.
„Nieraz brakuje mi naszej „retrospekcyjnej burzy mózgów” gdyż funkcjonujemy życiowo w różnych światach, wspólną pracę zdalną opanowaliśmy do perfekcji, więc gdy się nawet widzimy to o profilu Radom. Retrospekcja prawie w ogóle nie rozmawiamy. Ale dopóki działamy tylko na Facebooku, to chyba taka forma współpracy jest najmniej absorbująca, a przynosi przecież fajne efekty” – dzieli się refleksją Grzegorz.